czwartek, 2 lutego 2012

Polemika


Piotr Czerski - ten od "Ojciec odchodzi" i bloga z cytatami z rozmów z gadu-gadu - postanowił wejść w polemikę z moim ostatnim tekstem o protestach przeciw ACTA. Zrobił to przy pomocy fejsbukowego komentarza na ponad cztery tysiące znaków ze spacjami, więc choćby dla samej higieny komentowania postanowiłam odnieść się do poruszanych przez niego problemów tutaj. Ponieważ zrobił to w komentarzach pod publicznym wątkiem, nie czuję, abym w ten sposób naruszała jego prywatność, ani nie widzę powodu, dla którego należałoby ograniczać dyskusję do Facebooka.

Mogłabym wszystkie komentarze Czerskiego zigonorować, gdyż na samym początku zarzuca mi - z seksistowskim podszyciem - emocjonalność i "delikatne uszy". Nie jestem jednak siusiakistką: to znaczy, że nie potrzebuję prezentować swojego CV, aby wierzyć, że wchodzę w rozmowę jak równa z równym, oraż że nie uważam, aby moje dotychczasowe doświadczenie zwiększało moją mojszość i zezwalało mi na protekcjonalność. Poza tym wszyscy się zgodzimy, że machanie przy wszystkich siusiakiem jest po prostu słabe.

Gdy więc już wytniemy to seksistowskie poklepywanie po główce, okazuje się, że prezentuję "stary sposób myślenia", który jest według Czerskiego dość realnym zagrożeniem dla współczesnych ruchów społecznych.

Ten "stary sposób myślenia" objawia się tym, że nie podoba mi się, że ktoś nie potrafi ogarnąć demonstracji i nie dopuścić do skandowania haseł, które śmiało można określić mową nienawiści.


W swoim bardzo długim komentarzu Czerski dowodzi wręcz, że to współczesna prawica jest w awangardzie współczesnych ruchów społecznych, gdyż spełnia technokratyczne marzenia autora: "te protesty są ważne jako prawdopodobny pierwszy krok zwiastujący nieuchronny proces zmierzający do przebudowy rzeczywistości w skali, jakiej nie umiemy sobie jeszcze wyobrazić. Przebudowy, której podstawą jest rozwój technologiczny".
Otóż: jestem przekonany, że w dłuższej perspektywie (i w skali statystycznej) rewolucja komunikacyjna musi doprowadzić do znacznego osłabienia przywoływanych przez Ciebie postaw - ponieważ poznanie Innego (całej masy Innych) czyni nieuniknionym. Usieciowienie prowadzi do indywidualizacji, indywidualizacja wymaga i domaga się wolności, poszerzenie wolności musi prowadzić do zwiększenia tolerancji.
Pominę, że Czerski tolerancję myli z tumiwisizmem (oraz: użycie terminu "Inny" nie oznacza automatycznie, że dyksryminacja znika). Wizja Internetu prezentowana przez niego jest dość utopistyczna i w mojej opinii nie do końca zgodna z rzeczywistością. Czerski wierzy, że Internet doprowadzi do alienacji totalnej i w tym wszystkim wypacza tezę postawioną przez Hakima Beya w "Tymczasowej strefie autonomicznej". Tezę Beya o tym, że m.in. masowe protesty są tworzeniem takich tymczasowych miejsc, w których wszystko dzieje się na naszych zasadach i każdy może czuć się bezpiecznie, wypaczają również organizatorzy Marszu Niepodległości czy panowie w kominiarkach z niedzielnej akcji pod Stadionem Narodowym. Chęć zmiany, będąca podstawą ruchów społecznych, wynika z tego, że ktoś chce się w końcu czuć bezpiecznie. Jeśli w ramach działań jakiegoś ruchu ludzie nie są w stanie czuć się bezpiecznie, to jest to najzwyczajniej w świecie porażka danego ruchu.

Okazuje się, że Internet i alienacja nie do końca chcą iść ze sobą w parze. Sporo badań pokazuje, że wprowadzenie Internetu do danej społeczności zwiększa intensywność komunikacji i de facto zacieśnia sieci społeczne, zamiast je zrywać (odsyłam do "W sieci" Christakisa i Fowlera). Pokazała to niejedna Twitter revolution. Współczesny Internet to nie jest więc Mad Max czy Fallout - Internet przypomina bardziej socjalistyczną utopię Star Treka.
Czym zresztą jest hasło "raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę", za którym nie idzie nie tylko ciosem sierpem czy młotem, ale prawdopodobnie nawet niechętne spojrzenie? Hasłem pozbawionym treści. Kontrargumenty potrafię przewidzieć, bo od wielu lat znam ten tok myślenia: dzisiaj skandują hasło, a jutro będzie Oświęcim.
Ja nie wiem, co Czerski widział, ale za hasłem "raz sierpem, raz młotem" idzie to, to, to, to, to i jeszcze, no niech będzie, to. Oczywiście nie twierdzę, że wszystkie osoby skandujące "raz sierpem" i tak dalej mają prawdziwą krew na rękach, trzeba być misiem o bardzo małym rozumku, żeby tak twierdzić. Ale nie bez powodu promowanie faszyzmu i reżimu komunistycznego jest karalne, prawda?
I to jest drugi aspekt tego powodu, dla którego Twój tekst mnie drażni: od dziesięciu lat widzę te same permutacje tych samych etykiet, słów-wytrychów i haseł klepanych równie bezmyślnie, co "raz sierpem, raz młotem". Zamiast wysiłku interpretowania świata tu-i-teraz i nieustannej weryfikacji przystawalności pojęć - upychanie świata w gotowe szufladki. 
Jestem przekonana, że moment, w którym różne ruchy społeczne zaczęły ze sobą współpracować - np. ruch feministyczny i ruch LGBTQ - to jest właśnie moment, w którym nastąpił ten "wysiłek interpretowania świata tu-i-teraz". Krytyka kibolskiego charakteru demonstracji anty-ACTA również jest wynikiem tej samej interpretacji. Upychają świat w gotowe szufladki ci, którzy mają jedną receptę na wszystko. Jest demonstracja czy mecz - to nie ma znaczenia, bo "Donald matole, twój rząd obalą kibole".
Pozorny bunt, polegający na zastąpieniu jednego schematu myślenia innym schematem myślenia - być może stojącym na wyższym poziomie etycznym, ale nadal będącym w pierwszym rzędzie schematem.
To jest moment, z którym mam problem, bo trochę trudno mi uwierzyć, że Czerski krytykuje postęp etyczny.
Żeby wyjść poza schemat - trzeba wyjść poza schemat. Co właściwie oznacza - tu i teraz - "dyskurs prawicowy jest wykluczający"? Co dokładnie oznacza w tym kontekście "wykluczający"? Co to w ogóle jest "dyskurs prawicowy"? Co to jest "prawica"? I czym właściwie jest sam "dyskurs"?
Śpieszę z wyjaśnieniem. "Dyskurs prawicowy jest wykluczający" oznacza w tym przypadku, że dzięki staraniom prawicy zamiast demonstracji, na którą może przyjść każdy - w tym moja mama - mamy demonstrację, na którą moja mama nie przyjdzie, bo boi się kiboli. "Prawica", bo ani lewica, ani centrum nie śpiewa hymnu na demonstracjach. Mam nadzieje, że to zrozumiałe.
Dlatego właśnie pojękiwania z powodu pojedynczych komentarzy czy nieodpowiednich haseł uważam za fatalne (bo przyczyniające się w jakimś stopniu do zwiększenia ryzyka rozbicia ruchu przez medialne wtłoczenie go w bezpieczną i oswojoną kategorię kibolskich burd, które muszą być zakazane prewencyjnie) zawężenia pola widzenia, niechęć czy nieumiejętność dostrzeżenia realnej zmiany, niechęć czy nieumiejętność zrozumienia, że ta zmiana jest szansą na Zmianę sto razy ważniejszą niż przejściowy, osobisty dyskomfort.
Wiele czarnoskórych kobiet w Stanach Zjednoczonych miało - a część z nich nadal ma - nie lada problem. Problem ten polegał na tym, że należały zarówno do mniejszości etnicznej, jak i seksualnej. Nierzadko musiały wybierać, kim czują się bardziej, na której części tożsamości im zależy. Jeśli stanęły po stronie emancypacyjnej, ich społeczność nierzadko wykluczała je, jako osoby, którym wcale nie zależy na wolności od dyksryminacji rasowej. I tak na przykład czarnoskóra kobieta zgwałcona przez czarnoskórego mężczyznę miała podwójny problem.

Nazywanie takich realnych problemów "przejściowym, osobistym dyskomfortem" robi mi dwie rzeczy. Po pierwsze właśnie to pokazuje stary sposób myślenia - że można walczyć najpierw z jedną dyskryminacją, potem dopiero z inną, a w ogóle to ta inna może nam się przydać do walki z tą pierwszą, Ważniejszą. Świetnym przykładem tutaj jest historia praw kobiet. Historia zna wiele przypadków (Solidarność, anyone?), w których prawa kobiet odkładano na czas po rewolucji, gdy już te Prawdziwie Ważne Postulaty zostaną spełnione. Po drugie, jest to nieempatyczne, pozbawione perspektywy, i śliskie - mam nadzieję, że jest wynikiem po prostu braku wiedzy.

Możliwe, że Czerski pisze tak, jak pisze, bo po prostu nie doznał w swoim życiu dyskryminacji. To dość prawdopodobne, w końcu jest białym heteroseksualnym mężczyzną żyjącym w Europie, z klasy średniej, z dużego miasta. Jak się jest BHMŻwEzKŚzDM należałoby, z racji swojego statusu, się postarać i zrozumieć, że istnieją ludzie, którzy doświadczają dyskryminacji. I wiele osób, gdy słyszy "raz sierpem, raz młotem", słyszy echo realnych działań opierających się o przemoc i dyskryminację, może nawet działań skierowanych w ich własną skórę. Stwierdzenie, że są to puste hasła, za którymi obecnie nic nie stoi, jest jak stwierdzenie, że wyzywanie heteroseksualnych chłopców od "pedałów" nie jest przejawem homofobii, bo przecież nikt nie nazywa pedałem homoseksualisty, tylko jakiegoś hetero-dupka:
od dawna dostrzegam symptomy wskazujące na to, że już teraz wśród aktywnych użytkowników sieci homofobia czy rasizm mają charakter coraz bardziej naskórkowy - za hasłami kryje się coraz mniej treści.
Czerski i ja żyjemy chyba w dwóch zupełnie różnych częściach interwebsów, skoro o Internetowych linczach nic nie słyszał.

Po przeczytaniu wszystkich wypowiedzi Czerskiego mam ochotę napisać po prostu, że stoi on tam, gdzie "ACTA to cyberkomuna", a nie tam, gdzie "ACTA to cyberfaszyzm".

14 komentarzy:

  1. Moja mama nie ma nic przeciwko śpiewaniu hymnu, a do prawicy ma równie daleko jak, nie przymierzając, do Białej Podlaskiej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Większość publicystów ma ten sam problem: rozważa kwestię protestów jako pro-lewicowe i antyautorytarne lub jako pro-prawicowoniepodeległościowe i anty-komusze.
    Szufladkowanie jest żałosne, jest żałosną próbą wepchnięcia na siłę w spolaryzowany świat pojęć. Byłem, protestowałem i jestem, jak napisał to już ktoś wyżej, od lewa i prawa sceny politycznej równie daleko jak do Białej Podlaskiej!

    OdpowiedzUsuń
  3. winner.schnitzel2 lutego 2012 10:52

    No więc dlatego bliżej mi do tezy Czerskiego - "stare myślenie", to plemienność, bliskość kulturowa/światopoglądowa/polityczna, szufladki właśnie; "nowe", to Anonymous i tymczasowe sojusze ludzi z gruntu bezideowych, wyznawców prawdy leżącej pośrodku.

    OdpowiedzUsuń
  4. @""nowe", to Anonymous i tymczasowe sojusze ludzi z gruntu bezideowych, wyznawców prawdy leżącej pośrodku."

    Prawda nie leży po środku, gdy środek znajduje się między glanem a tyłkiem Białorusina.

    OdpowiedzUsuń
  5. Oraz jeszcze: nie chciałabym, aby ktoś odniósł mylne wrażenie, że uważam, iż różne grupy powinny protestować we wspólnej sprawie osobno. Jestem zaskoczona tym, jak konserwatyści chętnie podjęli krytykę ACTA, gdy temat został nagłośniony w mediach, i cieszę się, że na akcjach ulicznych było tyle różnych osób.
    I właśnie dlatego uważam, że gdy w jednym miejscu miesza się tak wiele różnych poglądów, należy większość rzeczy spróbować odłożyć na bok. Nie krytykowano na nich prawicy za to, że przyłącza się dopiero w blasku fleszy; naturalne wydaje mi się nie rzucanie hasłami "a na drzewach zamiast liści" i tak dalej. To nie jest wymuszanie ideowości, to jest zdrowy rozsądek, higiena i kultura osobista.

    OdpowiedzUsuń
  6. winner.schnitzel2 lutego 2012 11:20

    Ale protesty w/s ACTA pokazały właśnie, że istnieje w Polsce taka grupa, całkiem liczna, która nie jest zainteresowana ani walką o prawa mniejszości, ani prawdziwą prawdę o Smoleńsku. Zaktywizowali się w konkretnej sprawie i równie szybko się rozpłyną w pojęciowej chmurze "surfujących internautów". Część tej masy będzie sobie wkrótce biegała na mecze Euro, inna część weźmie udział w Paradzie Równości, większość jednak zasiądzie przyczajona na sofie, do kolejnej twitterowej rewolucji - bo nie są emocjonalnie przywiązani do takiej czy innej ideologii, w każdym razie nie NA STAŁE. I w tym kontekście zgadzam się z Czerskim, kiedy pisze o naskórkowości "sierpem i młotem"; co oczywiście nie znika lokalnych dramatów dyskryminowanych.

    OdpowiedzUsuń
  7. @winner.schnitzel

    A ilu z tych kanapowych "surfujących Internautów" krzyczy z entuzjazmem "raz sierpem, raz młotem"?

    Smoleńsk czy walka o prawa mniejszości są wtórne do kultury i zdrowego rozsądku, o których pisałam wcześniej.

    OdpowiedzUsuń
  8. Pozwolę sobie dodać jeszcze jedno zdanie do swojej wypowiedzi (tej z g.10:40).
    Być może młodzi ludzie, którzy wyszli na ulice i zorganizowali się w sieci (sam już się zaliczam do 'wieku średniego' z 37 wiosnami na krzyżu ale mimo wszystko stażem internetowym od 1996r czyli już 16 lat) potrafią lepiej niż 'starzy' przewidzieć potencjalne skutki ACTA. Są bardziej świadomi mechanizmów i sił stojących za tą umową, komu będzie ona służyć i jak w przyszłości najprawdopodobniej rozwinie się jej obowiązywanie nie tylko w Polsce ale i wśród innych krajów - sygnatariuszy.
    Gdy pozwolimy sobie na próbę ogarnięcia całości układanki, z którą mamy doczynienia od kliku lat, można odnieść uzasadnione wrażenie coraz silniej nakładających się narzędzi ekonomicznych, prawnych i militarnych, które zdają się prowadzić do utworzenia nowej rzeczywistości.
    Rzeczywistości, którą nazwałbym miękkim TECHNOTOTALITARYZMEM. Kompetencje państwa narodowego coraz bardziej są zawłaszczane przez międzynarodowe korporacje i grupy interesu. Militarnie i ekonomicznie, choćby poprzez ACTA która ma służyć korporacjom oraz głównie USA i Japonii ma utrwalić dyktat 'podmiotów-posiadaczy praw intelektualnych' nad resztą świata. Będziemy więc mieć podział, coraz silniejszy, na tych którzy posiadają i czerpią z tego profity oraz całą resztę, która ma do wyboru świadczenie podwykonawczej pracy na rzecz tych pierwszych bądź płacenie wysokich kwot za 'korzystanie z praw' przy własnej produkcji wytwórczej.
    Podsumuję jednym zdaniem - wizja przyszłości to miękki (bo pozbawiony bezpośredniej przemocy zamiast którzej będzie totalna inwigilacja) totalitaryzm jako ustrój, neofeudalizm pod względem ekonomicznym a WOLNOŚĆ ograniczy się (i wmówi medialnie, że tak ma wyglądać!) to wolności wyboru konsumpcji.
    Smutne.

    OdpowiedzUsuń
  9. winner.schnitzel2 lutego 2012 11:45

    @mp
    Nie prowadzę statystyk, ale nietrudno sobie wyobrazić ziomków z osiedla, którzy idą demonstrować w grupie. I skoro koledzy z bloku krzyczą, my krzyczymy również; gro interpretuje zresztą te hasła jako wymierzone w establishment, nie we współdemonstrantów. To Twoja, powiedzmy szersza świadomość sprawia, że interpretujesz je jako wykluczenie. A jak już ktoś zwracał uwagę w komciach pod poprzednią notką, i tak ostatecznie skrajne hasła zostały zaskandowane.

    OdpowiedzUsuń
  10. @winner.schnitzel

    No więc wyobraź sobie, że jakoś nie bardzo mamy ochotę współdemonstrować z ziomkami skandującymi hasła, pod którymi ci sami ziomkowie spuszczali nam niedawno wpierdol.

    OdpowiedzUsuń
  11. winner.schnitzel2 lutego 2012 12:10

    @ausir

    Ba, wyobrażam sobie nawet, że wiele osób nie ma ochoty współdemonstrować z ujemnymi temperaturami!

    OdpowiedzUsuń
  12. Odniosę się do demonstracji w Wawie 27ego. Hasła skandowane przez większość były merytoryczne i dotyczyły ACTA. Owszem, była grupa osób, które próbowały 'upolitycznić' wypowiedzi - osoby te bardzo szybko spotykały się z wybuczeniem i szybką kontrą 'precz z polityką', którą sam chętnie wykrzykiwałem ile sił w ochrypłym gardle.

    Zarówno lewe skrajności jak i prawe skrajności budzą we mnie, zwierzęciu niepolitycznym, równe obrzydzenie bo są przejawem tej samej choroby (zacisk ideologiczny wewnątrzczaszkowy).

    OdpowiedzUsuń
  13. @"osoby te bardzo szybko spotykały się z wybuczeniem i szybką kontrą 'precz z polityką', którą sam chętnie wykrzykiwałem ile sił w ochrypłym gardle."

    Byłam tam ponad godzinę i jak babcię kocham nic takiego nie słyszałam. Wiem, potem to się podobno zmieniło, ale przez tą godzinę nic.

    @"Zarówno lewe skrajności jak i prawe skrajności budzą we mnie, zwierzęciu niepolitycznym, równe obrzydzenie bo są przejawem tej samej choroby (zacisk ideologiczny wewnątrzczaszkowy)."

    To miło, ale gdzie w prośbie o kulturę i otwartość lewa skrajność? Bo, jak rozumiem, ten fragment Twojego komentarza również mam traktować jako mający związek z tematem?

    OdpowiedzUsuń
  14. @mp

    Ok, uznajmy że wypowiedź o prawolewych skrajnościach za lekki offtop, ok ? Co do reszty w całości podtrzymuję to co napisałem powyżej.

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń